A co, gdy brak słów?

Co może być trudniejszego od spisania tego, co chciałoby się zobaczyć czy przeżyć przed śmiercią?
Chyba gorsze jest spisanie listy tego, czego się w życiu żałuje.

To ciekawe, że 'grubych’ spraw (ślub, praca dla trudnego pracodawcy, decyzja o wyjeździe, itp) się raczej nie żałuje – one nas ukształtowały, wniosły coś nowego, trudnego, więc można być z siebie dumnym: dało się radę, zdobyło się doświadczenie, ma się dzieci, itd).

Ja żałuję kilku mniejszych gabarytowo sytuacji: gestów i słów, które nie musiały paść, a padły, oraz tych, które mogły paść, a nie padły.

Mam z kilkanaście takich żalów do siebie samej.
Próbuję to zracjonalizować i znaleźć coś, co pomoże mi uniknąć powodów do przyszłych żalów.
Może zasada 5 sekund? OK, ale w dwóch wariantach.

Jeśli w trudnej sytuacji chcesz coś powiedzieć: powstrzymaj się, wolno policz do 5, zbuduj dystans wewnętrzny do chęci wywalenia z siebie tego, co przychodzi na język, weź głębszy wdech, zrób wolny wydech, i nie reaguj zbyt pochopnie.

Jeśli w trudnej sytuacji chcesz się wycofać, uciec: powstrzymaj się, wolno policz do 5, zbuduj dystans wewnętrzny do chęci ucieczki, weź głębszy wdech, zrób wolny wydech, i pozostań na linii frontu.

Choć może czasem najlepszym wyjściem jest reakcja z grupy: ani nie uciekam, ani nie walę wprost, załatwiona słowami: „Brak mi słów”… [wariant: „Szkoda gadać!” niesie ze sobą lekki przekaz negatywny].

Przewijanie do góry